Jak myślę o tym, że od 2,5 roku myję włosy wodą to sama jestem w szoku! O moich początkach możecie przeczytać w poprzednim wpisie (klik). Ten natomiast będzie podsumowaniem i zebraniem wniosków, rozkminek, szczególnie, że temat cieszy się dużym zainteresowaniem zarówno na Instagramie jak i na blogu.
Ostatnio pierwszy raz odwiedziłam koleżankę z pracy. Weszłam do jej łazienki (a mieszka sama) i naprawdę uderzyła mnie ilość butelek, flakoników (również pustych), pojemników, kremów itd. Dodatkowo znajdują się tam jeszcze 2 szafki, które zakładam, że również w dużej mierze są wypełnione. I szczerze mówiąc – mnie osobiście taka ilość by stresowała. Nie wiem czemu (wcześniej lubiłam POSIADAĆ, zgłaszałam się do wszystkich konkursów gdzie można było wygrać kosmetyk – niestety często wygrywałam i niektóre rzeczy wykańczam do dziś). Jednak dzisiaj uwielbiam wykańczać i mieć MAŁO. Nie wyrzucę żelu pod prysznic, póki nie rozetnę tubki i nie wybiorę resztek. I wbrew pozorom OGROMNIE cieszy mnie fakt, że nie muszę mieć do włosów… niemal niczego.
Największy zysk:
- Wyleczyłam się z posiadania wiele.
- Nie muszę się zastanawiać nad tym, jaką nową wcierkę wyszukać czy kiedy nałożyć olej, żeby mnie nikt nieproszony nie zobaczył.
- Mam ładniejszą łazienkę z mniejszą ilością pierdół. Mi to osobiście daje duży spokój i wolną głowę na myślenie na przykład… o blogu!
- Mam taką objętość włosów czy warkoczy, jaką wcześniej próbowałam uzyskać wałkami, piankami itp.
Co "musiałam" (chciałam) kupować kiedyś?
Po rozmowie z moją mamą (która sama myje włosy wodą, ale ona to nawet bez wyjątku! Chociaż tu gra pewnie długość rolę – dlatego tak polecam to facetom!) zaciekawiło mnie zestawienie mojej wcześniejszej pielęgnacji oraz kosztów, a więc… :

1. Olejowanie: olej Khadi
Cena: ok. 40 zł, napieknewlosy.pl

2. Mycie: Szampon – lubię zapach Dove, ale te 3 lata temu zaczęłam już szukać takich bez SLS
Cena: ok. 15 zł, rossmann.pl

3. Odżywka do włosów po myciu
Cena: ok. 12 zł, hebe.pl

4. Olejek na końcówki
– jest w szkle i był fajny więc dalej polecam, bo pięknie pachniał i faktycznie działał
Cena: ok. 70 zł, minitshop.pl

5. Psikadełko
– poleciła mi dermatolog na wypadanie włosów. Ma dużo naturalnych wyciągów.
Cena: ok. 30 zł, i-apteka.pl
W sumie jest to jakieś 170zł. Nie jest to fortuna, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i znając siebie, inwestowałabym w coraz droższe kosmetyki czy zabiegi, wierząc, że właśnie to zapewni mi super objętość i gęste włosy (co mam dzięki nie używaniu niczego :D).
Plus ja te pięć rzeczy używałam co mycie… jaka teraz oszczędność czasu!
A przede wszystkim jaką mam oszczędność miejsca w łazience. Jakbym miała teraz się z tym wszystkim przeprowadzać z aktualną częstotliwością: jedna przeprowadzka na rok, musiałabym mieć większe bicepsy 😀
A co kupiłam w przeciągu ostatniego 2,5 roku?
- gęstą szczotkę z naturalnego włosia, taką do koków
- 1kg sody oczyszczonej (którą używam również w kuchni i do sprzątania :D)
- 1l octu jabłkowego
- wsuwki z perełkami
- lokówkę (z ebay-kleinanzeigen.de, niemieckiego olx)
Najistotniejsze odkrycie
Ostatnio przez chwilę byłam z moich włosów na tyle niezadowolona, że myślałam, czy nie wrócić do konwencjonalnego mycia. Próbowałam się podratować sodą i octem, ale nadal na czubku głowy było… dziwnie. Na szczęście poszłam do mojego fryzjera (jesteś najlepszy Krzysiu!), który ma ogromną tolerancję i zadał mi jedno pytanie „Ola, jak często je wyszczotkowujesz?”. No i ja szczerze mówię „codziennie rozczesuje”. Przestałam wyczesywać (czyli długo czesać), bo nie widziałam różnicy. Po czym wziął szczotę i po wysuszeniu, czesał mi je jakieś 10 minut. Następnego dnia kupiłam nową szczotkę (bo okazało się, że on miał inną), a moje włosy wróciły do normy! To chyba najistotniejszy czynnik dla mnie w tym momencie.
Moja aktualna pielęgnacja
- przed czesaniem masuję skórę głowy – to rozgrzewa sebum i pozwala je lepiej rozprowadzić szczotką
- najważniejsze (!) : codzienne długie szczotkowanie naturalną szczotką
- przy suszeniu „rozprowadzam” sebum palcami
- myję je ciepłą wodą – ogólnie zmniejszyłam temperaturę moich pryszniców. Zauważyłam, że jak myłam je gorętszą wodą, to wydawały się bardziej „kleić”.
Mam włosy sięgające do pęknięcia pleców;) chciałabym zacząć myć włosy samą wodą, ale przeraża mnie codzienne szczotkowanie 😮 w dodatku wiem, że moje włosy puszą się niemiłosiernie po czesaniu na sucho, dlatego czeszę je jedynie od razu po umyciu. Masz może dla mnie jakaś radę?
O kurczę! Mega odważnie 😀 Super! Spróbuj koniecznie i daj znać!
Odnośnie puszenia – myślę, że naturalne sebum może Ci pomóc pozbyć się problemu. Włosy po myciu wodą są generalnie inne, takie „cięższe”, nawilżone.
Z doświadczenia mojego i tego podsłuchanego – włosy myte wodą wymagają rzadszego mycia. Więc czas zaoszczędzony na myciu można przeznaczyć na szczotkowanie, a to jest 5 min przy serialu :D. Plus może możesz spróbować najbardziej się skupić tylko na odcinku do ramion (żeby tam rozprowadzić i ruszyć sebum), a potem już mniej tą część do pasa. A jak czasem odpuścisz to też się nic nie stanie! W pewnym momencie się już zna swoje włosy i wie czego potrzebują.